Stronyfbrweb

środa, 11 września 2013

PIEROGI RUSKIE Z MIĘTĄ



Przepis na pierogi ruskie z miętą zapamiętam do końca życia. Nie chodzi o to, że jego wykonanie zajęło mi dużo czasu, ale o wydarzenia, które mu towarzyszyły. Ktoś pozwolił sobie naruszyć moją własność i zabrać wszystko co świeci. Taka już natura złodzieja, nie przejmuje się, że coś może mieć sentymentalną wartość, nie wspominając już o tej materialnej. Dla moich rodziców, był to prawdziwy cios, zastać własny dom uszkodzony i "wybrakowany". Całe to zdarzenie, stało się dla mnie blokadą, która uniemożliwiała mi stanąć przy garnkach. 

Wczoraj, kiedy emocje już opadły wreszcie dorwałem się do kuchni. Mogłem rozpocząć lepienie piegów. Zapraszając dwóch panów M. zapomniałem, że jeden z nich jest wegetarianinem. Pierogi z kapustą i Grzybami były dla mnie w tym momencie jedyną deską ratunku. Przecież nie przyjmę gości, nie mając ich czym poczęstować. Aby kolacja była jeszcze ciekawsza, na stole pojawiły się jeszcze pierogi z kaszanką z książki "Kocham Gotować" oczywiście autorstwa Magdy Gessler.

Koniec, końców było naprawdę pysznie. Zamiast jednego rodzaju pierogów, wyszły trzy. Mam jednak dwie rady dla siebie na przyszłość: nie kupować mąki "Lubella - idealna do piegów" oraz dodawać więcej mięty do ruskich. Dziesięć listków mięty, które są podane w przepisie, przy reszcie składników zwyczajnie ginie. Nie pozostawiają nawet śladu świeżego smaku. Chyba, że ktoś ma miętę, której listki mają po 3 centymetry, wtedy dziesięć przepisowych wystarczy. Moja roślinka jest zdecydowanie mniejsza.

Kolacja się udała. Mój projekt sprawił, że jeden z panów M. po raz pierwszy jadł kapustę kiszoną. "Nienawidzę jej zapachu" - krzyczał. Szybko zmienił zdanie - zapach to nie wszystko. Drugi M. sceptycznie podchodził do kaszanki. Krzywił się i zabierał się do degustacji ponad 10 minut. Po pierwszym kęsie, nie zdążyłem się obrócić kiedy reszta piegów zniknęła z talerza. 

Co prawda wieczorem, byłem bardzo zmęczony. Po ulepieniu około 200 pierogów ręce mi odpadały (tak wiem, to może nie jest wiele, ale nie mam jeszcze wielkiej wprawy). Pozostała wielka satysfakcja, że wieczór się udał, a goście wyszli z zadowolonymi brzuchami ;) Nie ma nic lepszego niż podać na stół smakołyki, własnoręcznie robione, ludziom których kochasz. Kiedy na dodatek, z uśmiechniętymi minami przyznają, że jest PYSZNIE, to satysfakcja jest niebywała. Ja uwielbiam to uczucie.

2 komentarze:

  1. Bartooooosz, wpisuj też przepisy, na których bazujesz! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie przepisy, z których korzystam są w książce "Kuchenne Rewolucje" Magdy Gessler :)

      Usuń